Spodnie. To brzmi groźnie. W głowie szyjącej osoby od razu pojawia się makabryczna wizja rozporka i wszywania zamka. Te wszystkie klapki, osłonki, sam zamek, no i jeszcze u góry pasek, brrrr. Jakoś zamek wszywany do spódnicy budzi o wiele mniejszy popłoch, a uszycie spodni jawi się jako wyższy stopień wtajemniczenia.
Ja też tak myślałam i szyłam bezpieczne getry, aż do czasu, gdy Ula zacząła marudzić, że ona by tak chciała takie prawdziwe spodnie z zamkiem. No i cóż było robić? Matka siadła i uszyła :) To było dokadnie rok temu (tak, tak, mam baaardzo duże zaległości w pokazywaniu uszytych rzeczy), a od tego czasu uszyłam jeszcze kilka par spodni, a Ula z tych już praktycznie wyrosła.